czwartek, 5 maja 2016


upraszczając koncepcję brytyjskiej antropolożki Mary Douglas
można powiedzieć że społeczeństwa ludzkie
- wszystko jedno czy zamieszkują Nową Gwineę czy Europę -
dzielą się z grubsza na trzy kategorie:
rynki - sekty i hierarchie
Polacy tradycyjnie skłaniają się do tworzenia społeczeństw typu "sekta"
o silnych więziach i dużym ciśnieniu grupy na jednostkę
przy średniej potrzebie oddziaływania odwrotnego
czyli takiego które przekształcałoby grupę od wewnątrz
jest to skutek traum i wiktymizacji - lat niewoli -
dominującej pozycji Kościoła z jego nauką
o uwznioślającej roli cierpienia
a także niskiego czynnika realnej skolaryzacji -
bo współczynnik skolaryzacji "nierealnej"
podskoczył nam nieproporcjonalnie
wskutek boomu pozornej edukacji -
takie sekciarskie społeczeństwo istniało również w Polsce
w czasach socjalizmu z charakterystyczną dla niego
urawniłowką i przemocą polityczną
rewolucja 1989 r. sprawiła że kraj się otworzył
grupowe ciśnienie zelżało i Polska
w trybie alarmowym stała się "rynkiem"
spowodowało to nie tylko zmianę systemu gospodarczego
ale też poważne zmiany w zbiorowym samopoczuciu
bo nagle powstało dużo wolnego miejsca między ludźmi
wcześniej wypełnionego przez socjalistyczne ciepełko
"małą stabilizację" plus hasła o "wyższości klasy robotniczej"
ludzie z inicjatywą czyli uprzywilejowana mniejszość
mogli tę nagłą nadwyżkę wolnego miejsca gospodarczo i personalnie wykorzystać
pozostali odczuli to jako porzucenie -
osierocenie przez państwo które zlikwidowało nie tylko pegeery
darmowe wczasy - kluby prasy i domy kultury
ale też niezbędne złudzenie
że są oni dla niego jakoś ważni

wyborcza.pl

w 1955 r. kiedy Siemion Kuźniec (Simon Kuznets)
pisał o zmianach nierówności w zamożnych (i kilku ubogich) krajach -
w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii odnotowywano
największy w historii spadek nierówności dochodów
a towarzyszył mu szybki wzrost gospodarczy -
Kuźniec za przyczyny tego spadku uznał
wykształcenie większych części społeczeństw
mniejsze różnice między sektorami pod względem produktywności
(dzięki czemu nastąpiło zrównanie składnika rentowego płac)
niższe stopy zwrotu z kapitału i polityczne żądania
zwiększenia transferów socjalnych -
analizował później (czy raczej sobie wyobrażał)
zmiany nierówności w poprzednim stuleciu
i uznał że wywoływane przez przechodzenie siły roboczej
z rolnictwa do przemysłu - zwiększanie nierówności postępowało -
przez co w zamożnych krajach nierówność
osiągnęła szczytową wielkość
mniej więcej na początku XX w.

obserwatorfinansowy.pl

według niedawnego oświadczenia kierownictwa IKEI
znajdujemy się obecnie w szczytowym punkcie rozwoju
sektorów grupujących producentów różnego rodzaju dóbr -
jeszcze nigdy w historii ludzie nie mieli
tak wielu ubrań i nie kupowali ich za tak niską cenę
nabywamy obecnie o 100 proc. więcej ubrań
niż 30 lat temu i każde z nich zakładamy
przed wyrzuceniem średnio jedynie siedem razy
każdego roku produkuje się 150 mld nowych elementów odzieży
(...) jeszcze w 1965 roku 95 proc. odzieży
noszonej przez Amerykanów była produkowana w USA
w latach 90. odsetek ten spadł do 50 proc.
dzisiaj w tym kraju wytwarza się poniżej 2 proc. sprzedawanych ubrań -
outsourcing pracy w fabrykach odzieży dokonywany przez amerykańskie firmy
pozbawił pracy 80 proc. obywateli zatrudnionych wcześniej w branży
dominujący obecnie w sektorze odzieżowym model sprzedaży
polega na utrzymywaniu wysokich obrotów i niskich cen i opiera się
na taniej sile roboczej (wiadomo z jakich krajów)
oraz produkcji z wykorzystaniem niskiej jakości materiałów

forsal.pl

dane GUS-u wskazują że w latach 70-tych to budownictwo spółdzielcze
odgrywało zdecydowanie największą rolę -
od 1970 r. do 1979 r. zostało ukończonych
aż 1,261 mln mieszkań spółdzielczych
do tego wyniku trzeba doliczyć również 581.700 mieszkań czynszowych
które powstały dzięki inwestycjom zakładów pracy i lokalnych władz
(sektor uspołeczniony państwowy)
(...)
w ramach prywatnego budownictwa (sektor nieuspołeczniony)
oddano do użytkowania 613.800 mieszkań
do tej kategorii zaliczały się głównie domy jednorodzinne -
po zsumowaniu mieszkań ukończonych
przez wszystkich inwestorów
okazuje się że ich liczba w latach 1970 - 1979 wyniosła aż 2,46 mln.
ogólny zasób użytkowanych mieszkań od 1970 r. do 1978 r.
zwiększył się o 1,25 mln ponieważ
konieczna była rozbiórka wielu budynków --
mimo różnic ustrojowych i gospodarczych warto porównać wyniki
które krajowa "mieszkaniówka" notowała po 1989 r. oraz w latach 70-tych -
według nowszych danych GUS-u od 1991 r. do 2000 r.
w Polsce zostało ukończonych jedynie 894 tysiące mieszkań
od 2001 r. do 2010 r. analogiczna wartość wzrosła
do 1,30 mln ze względu na boom hipoteczny
co ciekawe wzrost łącznej powierzchni użytkowanych
mieszkań w latach 1970 - 1978 (92,65 mln mkw.)
i 2002 - 2011 (89,08 mln mkw.) był dość zbliżony
to wynika z faktu że w minionej dekadzie
nie wyburzano już tak wielu budynków

forsal.pl